Kiedy i w jakich okolicznościach powstała MAVIKA? Jak wyglądał cały proces i jak zmieniała się agencja? O przeszłości, teraźniejszości i wizjach przyszłości dla MAVIKI opowiada jej założycielka oraz CEO – Katarzyna Prażmowska.
Co i kiedy skłoniło Cię do założenia własnej działalności?
To były początki Social Mediów w Polsce – pracowałam w Cyberstudio i zajmowałam się marketingiem. Coraz więcej Klientów było zorientowanych na ten nowy trend w marketingu. Chcieli gdzieś zaistnieć, coś zrobić, jak to mówią, “z tymi fejsbukami”, jednak nie było to jeszcze tak rozpromowane. Nie chcieliśmy łączyć usług Cyberstudio z tak szerokimi działaniami przypisanymi agencji marketingowej. Obawialiśmy się, że jedna branża będzie bezpośrednio wpływać na drugą. Powstał więc pomysł założenia firmy w spółce. Osobiście nigdy nie spodziewałam się, że założę swoją firmę. Skonsultowałam pomysł z moją przyjaciółką, którą chciałam zaprosić do współpracy. Po wielu rozmowach przy kawie, padła decyzja: OK, robimy to! Spółka została założona 13 września 2013 o godzinie 13:00. Data i godzina to był zupełny przypadek – tak się po prostu poukładało. Na początku naszymi Klientami były firmy z branży IT i automotive, z którymi znaliśmy się już przy okazji ich współpracy z Cyberstudio. Całe przedsięwzięcie wiążące się z pracą kreatywną to był bardziej fun, niż praca – nam to po prostu sprawiało wielką frajdę!
Czyli można powiedzieć, że na decyzję o założeniu akurat agencji marketingu wpłynął fakt, że zajmowałaś się tymi działaniami pracując wcześniej w Cyberstudio. A gdybyśmy tak cofnęli się w czasie, a Ty nie zajmowałabyś się marketingiem w innej firmie – czy wybór padłby na własny biznes, a ściślej, na agencję marketingową?
Nie sądzę. Zawsze lubiłam i chciałam coś robić. Zawsze też byłam pierwszą osobą, jak coś było po prostu do zrobienia. Jestem typem wodza – przejmuję inicjatywę i robię to chętnie, ale przez wiele lat myślałam, że po prostu będę pracownikiem, który przychodzi do pracy i wykonuje swoja robotę. Dziś mogę stwierdzić, że oczywiście nie żałuję. Prawda jest taka, że im więcej człowiek wie, tym mniej wie i to jest przerażające. Im człowiek się bardziej rozwija, ma więcej lat i staje się bardziej doświadczony, tym sobie bardziej zdaje sobie sprawę z faktu, że jeszcze jednak nie wszystko wie. To jest najgorsze i najlepsze jednocześnie w tej pracy – cały czas się rozwijasz. Nie wiem czy miałabym możliwość takiego pędu rozwoju, gdybym nie miała tej firmy.
Co było największym wyzwaniem w procesie rozpoczynania własnej działalności akurat w tej branży?
Wówczas było tak, że nic nie stanowiło ograniczeń. Wszystko, co robiłam działo się głównie z samej potrzeby realizacji jakichś działań oraz nauki o marketingu i zmieniającym się rynku. Firma nie powstała z zamierzeniem na zasadzie “stworzymy strategię i wyznaczymy cele, jakie osiągniemy za 10 lat”. Nie było planu i to było najlepsze. My chciałyśmy to robić, ponieważ tego typu marketing był tak ciekawy i tak nowy. Wraz z ówczesną wspólniczką zajmowałyśmy się wcześniej tradycyjnym PRem i marketingiem, a to tym bardziej budziło w nas ciekawość rynku. Dzięki temu, że miałyśmy klientów mogłyśmy się rozwijać i uczyć – o to chodziło. Uczyłyśmy się cały czas, a Klienci się po prostu pojawiali, więc można powiedzieć, że miałyśmy też dużo szczęścia. Firma rozwijała się cały czas, a MAVICE przybywało zarówno klientów jak i współpracowników. To było niesamowite, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, że nie było na to wszystko wcześniej ani planu ani pomysłu
Co było w takim razie dla Ciebie najłatwiejsze w całym tym okresie początków agencji MAVIKA?
Radość tworzenia. To uczucie dawało mi takie możliwości, że w tym momencie wszystko było dla mnie łatwe, pomimo tego, że był to sam początek. Do Klientów jeździłyśmy wtedy tylko pociągami i autobusami – w każde miejsce i do każdego. Zupełnie jak dwie studentki rozpoczynające fantastyczną podróż życia!
Czy jak już założyłaś agencję, to pojawily się w Twojej głowie sprecyzowane plany, oczekiwania i cele ?
Tak. To z pewnością zaczęło się dziać. Sama radość tworzenia jest wspaniała, ale nie przetrwałaby długo, gdybym nie myślała o firmie także rozwojowo. Spontanicznie zaczęłyśmy myśleć o misji, wizji, celu i kierunku firmy. Pojawiały się też dyskusje na temat tego, jakich klientów chcemy obsługiwać. Z perspektywy czasu powiedziałabym, że wszystko to było jednak w powijakach, ale jednak coś zaczęło się dziać. Stworzyłyśmy motto, które nami kierowało i powoli wszystko to klarowało. Nie byłyśmy agencją, która wchodziła na rynek z misją, wizją i celem. Raczej ta misja, wizja, cel i strategia tworzyły się, kiedy już ta firma powstawała.
Kiedy miałaś już sprecyzowane wszystkie swoje cele, misję i wartości, ile czasu zajęło Ci przekłucie tych wizji z tego właśnie momentu na to, jaką firmę tworzysz teraz?
Myślę, że o precyzowaniu celów i o tym dokąd chcę dojść decydowały kamienie milowe, które pojawiły się na drodze MAVIKI. Pierwszym takim kamieniem było odejście mojej wspólniczki – to był moment zwrotny. Porównałabym to do sytuacji, kiedy wspinasz się do góry, nie wiesz jeszcze gdzie jest wierzchołek, ale to jest taki moment, w którym zastanawiasz się, co robić dalej – czy schodzisz, czy pniesz się dalej. Był to bardzo trudny dla mnie moment, ale życie potoczyło się jakoś tak, że gdy powiedziałam sobie “idę dalej!”, to wszystko otworzyło się dla mnie jeszcze bardziej. Stało się po prostu coś fantastycznego! Wtedy firma zaczęła się rozpędzać na dobre. Początek miało bardzo poważne myślenie o firmie, byli już też inni pracownicy, a firma nadal się rozwijała. Cele, które sobie stawialiśmy były mocno strategiczne – mówiliśmy sobie o tym, gdzie chcemy dojść i co robimy. Mówiąc wprost – wszystko układało się wspaniale. Drugi moment przełomowy, a zarazem drugi kamień milowy na naszej drodze to pandemia koronawirusa. To był szok nie tylko dla mnie i mojej firmy, ale też dla naszych klientów, którzy jak zresztą cały świat dookoła, sami nie wiedzieli, co robić. Pierwszy lockdown to była przecież totalna, światowa panika. Odbierałam wiele telefonów z informacją od Klientów, że muszą oni zatrzymać działania marketingowe, ze względu na to, że sami mają wstrzymane działania, dostawy i wszystko zamykają. To był taki moment gdzie znów poczułam się, jakbym była na górze, znów zastanawiając się, czy w ogóle iść dalej czy może lepiej zejść. Padła decyzja, że idę dalej i na tej podstawie powstała już bardzo konkretna nowa strategia i cele biznesowe. Spędziłam dużo czasu na przemyśleniach na temat misji, wizji, celów MAVIKI, na temat tego, co chce dalej osiągnąć i gdzie chcę pójść. Wszystkie te wartości zmieniły się bardzo w stosunku do wcześniejszych. Dotychczas była to siła rozpędu – wtedy też, dokładniej w 2019 roku, zaliczyliśmy najlepszy rok w karierze MAVIKI. Rok 2020 to była zmiana o 180 stopni – to był moment totalnego zatrzymania się. Ale jakbym miała przyznać szczerze co jest w życiu lepsze, to jednak te elementy w postaci kamieni milowych, które pojawiają się na naszej drodze.
Dlaczego uważasz, że ta weryfikacja jest taka pozytywna?
Jak się w życiu tylko idzie, to jest constans. A idąc nie zauważamy wielu rzeczy. A moment zwrotny następuje wtedy, gdy musisz się zatrzymać. Wierzę głęboko w to, że właśnie ten moment zatrzymania się, a więc moment zwrotny, swego rodzaju porażki czy nawet lekcji którą się dostaje, to moment otwarcia i dopiero wtedy rozpoczęcia drogi. Weryfikacja więc w roku 2016 i 2020 to były momenty, w których zweryfikowałam firmę, siebie jako prezesa, oczekiwania wobec mojej firmy, siebie i rzeczywistości, ale także ludzi z którymi pracuję.
Wróćmy jeszcze troszkę do początku. Po jakim czasie od założenia firmy udało się pozyskać swojego pierwszego, nowego Klienta??
Od samego początku działaliśmy na takiej adrenalinie, takich emocjach, takim spontanie i z takimi pokładami radości i uśmiechu, że właściwie w naszych głowach non stop było mnóstwo pomysłów. Często bywało tak, że dostawałyśmy telefon od znajomych na zasadzie “Mam takiego klienta. Taka narodowość, taka firma, takie potrzeby” – moja odpowiedź? “OK, dzwonię i umawiam się na spotkanie!”. Pierwsi, nowi Klienci zaczęli się więc pojawiać dosyć szybko. Myślę, że była to kwestia 3 miesięcy.
Czy możesz w takim razie powiedzieć, że agencja działała pełną parą od początku bez zatrzymywania i bez etapu wstępnego na zasadzie rozkręcania się?
Tak. Na początku mieliśmy Klientów przeniesionych z Cyberstudio, ale dodatkowo miałyśmy tyle energii i determinacji, żeby mieć więcej, że działaliśmy pełną parą od początku. W końcu chcieliśmy też zarabiać. Wprowadziłyśmy wkład własny w tę spółkę, a pensje które sobie wypłacałyśmy były bardzo malutkie – chodziło głównie o to, aby tę firmę rozwijać i żeby dopiero po czasie móc zarabiać na tym więcej.
Czy uważasz więc, że to o czym teraz wspomniałaś jest czynnikiem, który decyduje o sukcesie takiej agencji marketingowej? Jak już jesteśmy przy tym temacie – jakie są według Ciebie właśnie takie czynniki decydujące o sukcesie nie tylko agencji marketingowej, ale w ogóle własnej działalności?
Ja uważam, że o sukcesie agencji decyduje wiarygodność, czyli jeśli się coś obiecuje, to się słowa dotrzymuje, a jeśli się coś mówi, to jest to prawda. To przede wszystkim! Zaraz potem stawiam na konsekwencję w działaniu i nie osiadanie na laurach. Cały czas jest praca i myślimy o przyszłości, o tym co będzie za rok i później. Ja chcę wiedzieć, że za rok będę co najmniej w tym samym miejscu, w którym jestem teraz, ale najlepiej – jeszcze dalej. I właśnie to jest dla mnie najważniejsze.
Czy to, że agencja została założona dla czystej radości jej tworzenia, pensje były symboliczne, a wszystkie działania wynikały z serca, czy to także są czynniki, które decydują lub może decydowały w tamtym momencie o sukcesie firmy?
Myślę, że tak. Myślę, że gdyby od początku w MAVICE było spięcie na sukces, gdyby była ustalona super strategia, a wyznaczone kwoty do zarobienia w pierwszych 3 czy 6 miesiącach byłyby niebotyczne, to w momencie napotkania pierwszych kłód pod nogami prawdopodobnie byśmy upadli i zrezygnowali z dalszych działań. Przez to jednak, że nie było takiego planu tylko chodziło o to, żeby się rozwijać, to chyba było łatwiej. Nie było ustalonych super oczekiwań wobec tego, co się wydarzy.
Wracając do wartości najważniejszych według Ciebie – jakie cechy musi mieć osoba, która taką agencją zarządza?
Na pewno musi być zdeterminowana i mieć cechę charakteru polegającą na nieodpuszczaniu – taką silną osobowość. Nie można sobie pozwolić na to, żeby łatwe rzeczy nas załamywały, trzeba być twardym w stosunku do życia. Nie można kreować sobie nie wiadomo jakich oczekiwań i precyzować sobie cele, które są nie do zrealizowania – to też może podciąć skrzydła. Trzeba być nastawionym na rozwój i na ciągłe uczenie się. Marketing to taka branża, która bardzo szybko się zmienia i bardzo dużo się w niej dzieje. To, co było 9 lat temu to już archaizm. To też pokazuje, jak trzeba być cały czas w trendzie – to jest ciągła praca. Potem wymieniłabym już takie cechy bardziej doświadczonego lidera, który musi pracować nad innymi cechami i kompetencjami.
Co jest dla Ciebie najważniejsze w Twojej firmie? Jakimi wartościami kierujesz się prowadząc biznes?
Najważniejsze dla mnie są relacje. Nie zbuduję dobrego marketingu dla Klienta, jeśli nie potrafię budować relacji. Relacyjna muszę więc być ja przede wszystkim. Muszę mieć relację zarówno z pracownikami, jak i Klientami – to jest najistotniejsze. Zawsze powtarzam, że kompetencji można nauczyć, nie nauczę jednak człowieka postawy, a relacje wychodzą z natury. To jest dla mnie najważniejsze, na tym opiera się cały PR i ja również z tego się wywodzę.
Patrząc z perspektywu czasu wstecz, czy jest coś co byś zmieniła lub zrobiła inaczej w odniesieniu do swojej agencji?
Po dziewięciu latach prowadzenia agencji i nabyciu pewnej dojrzałości wiekowej, powiedziałabym, że wszystko jest na właściwym miejscu o właściwym czasie i tak, jak powinno być.
Co najbardziej lubisz w swojej pracy?
Relacje z ludźmi. Niesamowicie lubię poznawać nowych ludzi i dowiadywać się, czym się zajmują – bardzo mnie to nakręca. Jestem bardzo ciekawa życia, ludzi i świata. Gdy przychodzi do mnie nowy Klient i opowiada o tym, czym się zajmuje, to czuję jakbym miała w sobie coś w rodzaju worka pełnego wody, który zaraz eksploduje. Od razu mam ochotę przedstawić mu wszystkie swoje pomysły – widzę dla niego wiele rzeczy, miejsc i działań. Pasjonuje mnie to, czym się zajmuje. Każdy klient ma coś fascynującego i fantastycznego w tym, co robi i to jest dla mnie najfajniejsze.
Czy w takim razie spotkania biznesowe z Tobą można powiedzieć, że czasami są nie tylko biznesowe?
Można powiedzieć, że nawet głównie! Ja bardzo lubię słuchać ludzi i oprócz tego, że jestem ciekawa, to słucham ich uważnie. Wydaje mi się, że jest to rzadko spotykana cecha, żeby wyłapywać od Klienta te rzeczy, które nie zostają wypowiedziane wprost. Klient, który przychodzi na spotkanie i ma jakąś potrzebę nie zawsze powie o niej bezpośrednio, a nie zawsze też jest to zwyczajnie takie proste. Dużym atutem jest więc, jeśli potrafi się potrzebę określić i znajdzie się rozwiązanie problemu, który Klient ma. To mi się udaje.
Ja uważam, że o sukcesie agencji decyduje wiarygodność, czyli jeśli się coś obiecuje, to się słowa dotrzymuje, a jeśli się coś mówi, to jest to prawda. To przede wszystkim!
Odwróćmy teraz troszkę pytanie – co jest dla ciebie najtrudniejsze w Twojej pracy?
Zależy od typu relacji. Skupmy się na klientach. chyba to, że ktoś nie zdecyduje się na naszą ofertę. Wynika to może troszkę z ambicji – jest mi po prostu szkoda. Ale szanuję te decyzje. Jest wiele agencji marketingowych i nigdy nie uważam ich za konkurencję. Przeciwnie – uważam, że na rynku jest tylu Klientów, że każdy znajdzie dla siebie kawałek tortu i nie ma co się spinać – trafimy na swojego klienta! Odpowiadając więc na pytanie – jeśli chodzi o działania, to nie ma takiej rzeczy, która byłaby dla mnie najtrudniejsza. Chodzi o moje odczucia w sytuacji, w której jednak ktoś nie zdecyduje się na współpracę z moją firmą.
Patrząc na samą MAVIKĘ – z czego jesteś na dzień dzisiejszy najbardziej dumna?
Niesamowite pytanie. Zazwyczaj myśli się o tym, co można jeszcze zrobić, a nigdy o tym, z czego jesteśmy dumni. Ale jednak mogę powiedzieć, że najbardziej jestem dumna z tego, że MAVIKA przez 9 lat, pomimo kryzysów które przeszła, przetrwała. Z tego, że za każdym razem, gdy coś się dzieje, firma stoi dobrze finansowo i jest płynna – nigdy nie musieliśmy korzystać z żadnej pomocy z zewnątrz – jestem po prostu dumna z tego, jak dajemy sobie radę. Dla mnie jest to największa wdzięczność. Czasem wręcz myślę sobie, jak to jest, że to się wszystko udaje. Dumą napawa mnie także to, że Klienci cały czas przychodzą i zostają z nami na lata. Często powtarzam, że nie zależy mi na ilości Klientów, ale na jakości i jakościowej pracy dla Klientów.
Wracając do początku Twojej odpowiedzi na ostatnie pytanie – jakie masz więc największe nadzieje na przyszłość dla MAVIKI?
Jak w 2016 roku przejąłem firmę całościowo jako prezes, to postanowiłam sobie, że będziemy pierwszą agencją na Śląsku na rynku marketingowym – taki był cel. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku i gdy juz wydawało mi się, że jesteśmy u celu, to przyszedł rok 2020, a z nim Covid i mocno zweryfikował moje cele i myślenie o firmie. Tak naprawdę, to co ja bym chciała robić, to budować wartość marki i budować ją na tyle, żeby marka cały czas funkcjonowała i była. Nawet po to, żebym kiedyś mogła tę firmę przekazać dalej. Marketing, jak mówiłam na początku, to taka branża, gdzie trzeba cały czas się rozwijać, siedzieć w trendach, cały czas się szkolić. W pewnym wieku więcej doszkalamy się z innych rzeczy i z tego zdaję sobie doskonale sprawę! Po kimś więc musi przyjść ktoś inny, młodszy – bardzo bym chciała zbudować markę, którą komuś zostawię.
Rozwijając tę myśl, mianowicie to, jak wyglądała kiedyś i jak teraz wygląda praca w marketingu oraz to, że dookoła są inne, różne agencje, których działania są podobne – czym w takim razie wyróżnia się MAVIKA?
To, na co stawiam w MAVICE, to przede wszystkim wartości. Bardzo ważne są dla mnie wartości i relacje – to jest podstawa. Wierzę głęboko w to, że jeśli uda nam się zbudować relacje z Klientem, to będziemy ze sobą współdziałać i współpracować. Jest to moment, kiedy zaangażowanie pojawi się z obu stron, co doprowadzi nas do celu, a jego osiągnięcie jest przecież naszym zamiarem. Tak samo ważne jednak jest dla mnie zaufanie, eksperckość i wzajemny szacunek. To takie wyróżniki, których się trzymam. Sama w życiu generalnie kieruję się wytyczonymi wartościami, które decydują o tym, czy z kimś współpracuję czy też nie i tego się trzymam i to się sprawdza.
Zostajemy w tym samym temacie, ale wychodzimy z wartości i myślenia do faktycznej pracy – jak ona wygląda w Twojej firmie?
Zawsze chciałam, żeby ludzie czuli się tu dobrze. Po pierwsze ważna jest dla mnie atmosfera. Wiadomo – pieniądze są tutaj najważniejsze, bo są też gwarancją zadowolenia pracownika, ale po pandemii mam świadomość, że na te pieniądze pracujemy wszyscy razem i wszyscy są odpowiedzialni. To jest wspólny sukces. Nie tylko jednej osoby – mnie, ale całego naszego teamu. Po drugie – uważam, że w pracy spędza się bardzo dużo czasu, czasem nawet więcej niż w domu, dlatego dobrze jest pracować z ludźmi, z którymi się dogadujemy i z którymi potrafimy dać sobie nawzajem informację zwrotną. Z ludźmi wobec których jesteśmy szczerzy i na których się nie obrażamy. Wiadomo, każdy ma swój punkt widzenia – po prostu to szanujemy. Ważne jest, aby było zadowolenie, dobra atmosfera i równowaga – żeby każda osoba czuła prawo do życia prywatnego i zawodowego, żeby potrafiła to rozdzielić i aby szanowała sobie oba te czasy.
Jak to, o czym mówisz wpływa na pracę MAVIKI w kontekście działań marketingowych dla klienta? Jak to, jak wygląda to wewnątrz, przekłada się na zewnątrz?
Jeśli pracownik przychodzi zadowolony do pracy i ma z kim podzielić się pomysłami, szanuje się jego zdanie i ma coś do powiedzenia, może z kimś porozmawiać i w konsekwencji realizować swoje pomysły, to świetnie się przekłada na pracę dla klientów, bo wtedy najzwyczajniej w świecie przyjemnie się dla nich pracuje. Wszystko powinno być synergiczne i u nas tak jest. Dobra atmosfera jest kluczem i przekłada się na dobre relacje z Klientem. Jeśli Klient przychodzi do nas do biura i widzi, że zespół jest uśmiechnięty, lubi ze sobą pracować, jest kontaktowy, chętnie pomaga, wspiera, że jak jedna osoba nie może odebrać telefonu, to druga pomoże, jak jedna jest na urlopie, to druga załatwi temat – to świetnie przekłada się na marketing i wspólne działania dla Klienta.
Ostatnie pytanie – proste, albo i nie, ale zdecydowanie ciekawe. Skąd wzięła się nazwa “MAVIKA”?
To świetne pytanie! MAVIKA to nazwa własna, wymyślona przez nas. Był to akt kreatywnej wyobraźni sprzed kilku lat. Nasza firma miała nazywać się “Katamaran” – jak na nie popatrzymy to zobaczymy to, co wtedy miałyśmy w głowie, myśląc o firmie. Chciałyśmy zabierać Klientów w podróż po świecie marketingu, który dopiero się otwierał. Wyobraźmy sobie morze, wiatr, słońce, dobrą pogodę, fantastyczny nastrój, katamaran, a w nim MY. Nazwa była jednak za długa i pojawiły się problemy z jej rejestracją, więc padł pomysł na MAVIKĘ – od inicjałów imion i nazwisk mojego i mojej ówczesnej wspólniczki – to przeszło! Stąd wzięła się nazwa i tak już zostało – MAVIKA zawsze była i jest kobietą!